poniedziałek, 14 października 2013

POKÓJ Z WIDOKIEM. BRIOCHE.



A gdyby tak puszyste i delikatne brioche połączyć z nadzieniem do rogali świętomarcińskich? Pod koniec września nadarzyła się idealna wakacyjna okazja na wypróbowanie tego, co zaświtało w głowie. Wieczorem przygotowałam brioche i wstawiłam do lodówki. Rano zapaliłam gazowy piekarnik i ciepłe, ledwo co wyciągnięte drożdżowe bułeczki zapakowałam do auta. Naszym celem była słoneczna i górzysta Bośnia i Hercegowina, ale wczesniej przystanek i pokój z widokiem na rozświetloną pastelowym jesiennym słońcem wiedeńską uliczkę. Brioche kusiły przez całą drogę wypełniając auto obłędnym zapachem, ale ich przeznaczeniem była uczta tam, gdzie -  jak podaje przewodnik - mieszkańców charakteryzuje melancholijny sarkazm. Była to też uczta na chwilowe pożegnanie niskich środkowoeuropejskich temperatur. Od tego momentu z każdym przejechanym kilometrem było coraz bliżej ciepła!
Nadzienie do rogali świętomarcińskich i brioche to duet równie udany co rogal świętomarciński w swej tradycyjnej postaci. Całość wykończona niełuskanym sezamem dodaje charakteru i świetnie dopełnia smak słodkiego makowego wnętrza. Jeśli chodzi o proporcje ciasta do nadzienia, to starałam się, aby uzyskać podobne do tych w rogalach.








BRIOCHE Z NADZIENIEM DO ROGALI ŚWIĘTOMARCIŃSKICH

B r i o c he:
(nieznacznie zmienione, na podstawie zmodyfikowanego przez Liskę przepisu Rachel Khoo)
250 g mąki pszennej
80 g masła
50 ml mleka
60 g cukru trzcinowego
20 g świeżych drożdży
1 jajko roztrzepane
1 czubata łyżka śmietany
1 łyżeczka naturalnego ekstraktu waniliowego
1 łyżeczka wody z kwiatów pomarańczy
szczypta różowej soli himalajskiej

N a d z i e n i e   m a k o w e: 
(opisane dokładnie Tutaj)
300 g białego maku
500 ml mleka
300 g cukru
200 g wcześniej upieczonego biszkoptu (w oryginale okruchy biszkoptowe, ja tym razem użyłam gotowych podłużnych biszkoptów - savioardi)
50 g miękkiego masła
50 g drobno posiekanych orzechów włoskich
50 g rodzynek
25 g mielonej suszonej kandyzowanej skórki pomarańczowej (w oryginale 50 g skórki pomarańczowej)
2 duże jajka
parę kropel aromatu migdałowego (w oryginale ekstrakt migdałowy)

W y k o ń cz e n i e:
1 rozbełtane jajko do posmarowania
niełuskany sezam

B r i o c h e. Przygotować tortownicę o średnicy 26 cm, którą należy wysmarować masłem i wyłożyć papierem do pieczenia. W garnuszku podgrzewać mleko razem z masłem do momentu rozpuszczenia się masła i odstawić do przestudzenia. Drożdże rozgnieść z czubatą łyżką cukru (z podanych 60 g) i dodać do letniego mleka z masłem. Następnie wymieszać i pozostawić na parę minut, aż zaczną "bąblować". Umieścić w misce pozostałe składniki, zalać mieszanką mleka z masłem i drożdżami, następnie wyrobić luźne ciasto. Wyrobione ciasto odstawić do wyrośnięcia (po ok 2 godzinach w chłodny dzień ciasto podwoiło swoją objętość). Następnie ciasto należy przełożyć na stolnicę i rozwałkować na prostokąt o dłuższym boku ok 40 - 50 cm. Na powierzchni, pozostawiając wolne krawędzie suto rozsmarować masę makową (grubość na ok 5 mm, a może nawet 1 cm ;)). Ciasto zwinąć w roladę i pokroić na 10 - 12 części, które następnie należy ułożyć w tortownicy, przykryć folią spożywczą i wstawić na noc do lodówki. Następnego dnia wyciągnąć na 1 - 1,5 godziny przed pieczeniem brioche. Kiedy ciasto osiągnie temperaturę pokojową, posmarować jajkiem i posypać niełuskanym sezamem, następnie wstawić do piekarnika nagrzanego do 160°C i piec około 40 - 45 min.
N a d z i e n i e   m a k o w e. Przygotowałam pełną porcję nadzienia podaną w przepisie na rogale świętomarcińskie. Nadzienia zostaje sporo, ale spokojnie można je zamrozić i mieć porcję na następne brioche lub do innych wypieków.  Zagotować mleko i zalać nim na 2 godziny mak. Następnie należy przełożyć go na sitko (u mnie przykryte kuchenną ściereczką) i pozostawić do odcieknięcia na 1 godzinę. Biszkopty pokruszyć w dłoniach, dodać wraz z cukrem do odciśniętego przez ściereczkę maku i dwukrotnie zmielić. Do zmielonej masy dodać posiekane orzechy, rodzynki, skórkę pomarańczową, jajka, masło, olejek migdałowy i całość dokładnie wymieszać.

Tak się fajnie złożyło, że cały wyjazd był trochę pod znakiem pokoi z widokiem. W drodze powrotnej było tak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz