poniedziałek, 23 grudnia 2013

SŁOWA.


Wszystkim, którzy tu zaglądają, czytają, czekają, trafiają kiedy czegoś poszukują. 
Bliskim, Przyjaciołom, Znajomym i Tym, których spotykam czasem w biegu, przypadkiem, których mijam, życzę tego, co sprawi, że intensywnie poczują coś dobrego lub po prostu pozytywnego. 
Indywidualnie, według tego jak odczuwają i jak postrzegają świat. Jedni będą potrzebować gwarnej świątecznej atmosfery, 
inni: ciepłego uścisku dłoni, uśmiechu, wspólnej rozmowy, zrozumienia, ciszy, siły do działania, 
domu pachnącego ciepłym chlebem i sernikiem, powrotów,
 albo zapragną obudzić się i poczuć, że jest tak, jak powinno być. 
Wszystkiego dobrego Wam życzę. Świątecznie.
Odrobiny magii i miejsc, gdzie rosną Poziomki też.

Dominika

czwartek, 17 października 2013

DEBIUT.



Czas na dawno obiecaną mini fotorelację. Mój debiut. Pierwszy w życiu tort weselny. Wbijając w gotowe babeczki ostatnie ciastka byłam w zbyt dużym amoku, żeby cokolwiek pomyśleć o tym, co się właśnie działo. Teraz na spokojnie przeglądam zdjęcia. Jestem dumna. Bardzo. Nawet zaczynam powoli marzyć o następnym takim wyzwaniu.
Nie było łatwo. Z takimi malcami więcej jest roboty niż z tradycyjnym tortem. W domowych warunkach wszystko jest ograniczone: wielkości urządzeń, naczyń, przestrzeni, nie wspomnę o miejscu w lodówce (!!!). Wszystko trzeba było wykonywać wieloma partiami, z tą samą dbałością i dokładnością. Do tego piramida, której konstruowanie trwało trochę dłużej niż zakładałam. Ostatnie wstążki były doklejane tuż przed wjazdem tortu na salę, równocześnie z wbijaniem patyczków z ciastkami. Miałam pomocników i towarzyszy m.in. przy wydrążaniu i napełnianiu babeczek kremem w środku nocy poprzedzającej wesele, przy ucieraniu kremu w makutrze i przy sklejaniu piramidy. DZIĘKUJĘ. Szczególnie Mamie, Kasi i Oli.
Stojąc za szafą ominęła mnie przyjemność oglądania twarzy gości, dlatego wyszukuję teraz na zdjęciach emocji w kulminacyjnym momencie, chwilę po tym jak wjechał tort. Miło na nie patrzeć. A najpiękniejsze widoki tego dnia, to uśmiechnięta twarz Panny Młodej i umorusana od kremu czekoladowego buzia małej Zosi. I te wyjątkowe słowa, kiedy nieznana mi Osoba powiedziała, że to najlepszy i najsmaczniejszy tort jaki w życiu jadła. Bezcenne.

Autorem zdjęć jest Michał Nowicki.
U Panny Lili też znajdziecie co nieco ;].
A gdyby Ktoś miał ochotę na taki tort weselny...


Zdecydowanie ulubione zdjęcie ;]

poniedziałek, 14 października 2013

POKÓJ Z WIDOKIEM. BRIOCHE.



A gdyby tak puszyste i delikatne brioche połączyć z nadzieniem do rogali świętomarcińskich? Pod koniec września nadarzyła się idealna wakacyjna okazja na wypróbowanie tego, co zaświtało w głowie. Wieczorem przygotowałam brioche i wstawiłam do lodówki. Rano zapaliłam gazowy piekarnik i ciepłe, ledwo co wyciągnięte drożdżowe bułeczki zapakowałam do auta. Naszym celem była słoneczna i górzysta Bośnia i Hercegowina, ale wczesniej przystanek i pokój z widokiem na rozświetloną pastelowym jesiennym słońcem wiedeńską uliczkę. Brioche kusiły przez całą drogę wypełniając auto obłędnym zapachem, ale ich przeznaczeniem była uczta tam, gdzie -  jak podaje przewodnik - mieszkańców charakteryzuje melancholijny sarkazm. Była to też uczta na chwilowe pożegnanie niskich środkowoeuropejskich temperatur. Od tego momentu z każdym przejechanym kilometrem było coraz bliżej ciepła!
Nadzienie do rogali świętomarcińskich i brioche to duet równie udany co rogal świętomarciński w swej tradycyjnej postaci. Całość wykończona niełuskanym sezamem dodaje charakteru i świetnie dopełnia smak słodkiego makowego wnętrza. Jeśli chodzi o proporcje ciasta do nadzienia, to starałam się, aby uzyskać podobne do tych w rogalach.








BRIOCHE Z NADZIENIEM DO ROGALI ŚWIĘTOMARCIŃSKICH

B r i o c he:
(nieznacznie zmienione, na podstawie zmodyfikowanego przez Liskę przepisu Rachel Khoo)
250 g mąki pszennej
80 g masła
50 ml mleka
60 g cukru trzcinowego
20 g świeżych drożdży
1 jajko roztrzepane
1 czubata łyżka śmietany
1 łyżeczka naturalnego ekstraktu waniliowego
1 łyżeczka wody z kwiatów pomarańczy
szczypta różowej soli himalajskiej

N a d z i e n i e   m a k o w e: 
(opisane dokładnie Tutaj)
300 g białego maku
500 ml mleka
300 g cukru
200 g wcześniej upieczonego biszkoptu (w oryginale okruchy biszkoptowe, ja tym razem użyłam gotowych podłużnych biszkoptów - savioardi)
50 g miękkiego masła
50 g drobno posiekanych orzechów włoskich
50 g rodzynek
25 g mielonej suszonej kandyzowanej skórki pomarańczowej (w oryginale 50 g skórki pomarańczowej)
2 duże jajka
parę kropel aromatu migdałowego (w oryginale ekstrakt migdałowy)

W y k o ń cz e n i e:
1 rozbełtane jajko do posmarowania
niełuskany sezam

B r i o c h e. Przygotować tortownicę o średnicy 26 cm, którą należy wysmarować masłem i wyłożyć papierem do pieczenia. W garnuszku podgrzewać mleko razem z masłem do momentu rozpuszczenia się masła i odstawić do przestudzenia. Drożdże rozgnieść z czubatą łyżką cukru (z podanych 60 g) i dodać do letniego mleka z masłem. Następnie wymieszać i pozostawić na parę minut, aż zaczną "bąblować". Umieścić w misce pozostałe składniki, zalać mieszanką mleka z masłem i drożdżami, następnie wyrobić luźne ciasto. Wyrobione ciasto odstawić do wyrośnięcia (po ok 2 godzinach w chłodny dzień ciasto podwoiło swoją objętość). Następnie ciasto należy przełożyć na stolnicę i rozwałkować na prostokąt o dłuższym boku ok 40 - 50 cm. Na powierzchni, pozostawiając wolne krawędzie suto rozsmarować masę makową (grubość na ok 5 mm, a może nawet 1 cm ;)). Ciasto zwinąć w roladę i pokroić na 10 - 12 części, które następnie należy ułożyć w tortownicy, przykryć folią spożywczą i wstawić na noc do lodówki. Następnego dnia wyciągnąć na 1 - 1,5 godziny przed pieczeniem brioche. Kiedy ciasto osiągnie temperaturę pokojową, posmarować jajkiem i posypać niełuskanym sezamem, następnie wstawić do piekarnika nagrzanego do 160°C i piec około 40 - 45 min.
N a d z i e n i e   m a k o w e. Przygotowałam pełną porcję nadzienia podaną w przepisie na rogale świętomarcińskie. Nadzienia zostaje sporo, ale spokojnie można je zamrozić i mieć porcję na następne brioche lub do innych wypieków.  Zagotować mleko i zalać nim na 2 godziny mak. Następnie należy przełożyć go na sitko (u mnie przykryte kuchenną ściereczką) i pozostawić do odcieknięcia na 1 godzinę. Biszkopty pokruszyć w dłoniach, dodać wraz z cukrem do odciśniętego przez ściereczkę maku i dwukrotnie zmielić. Do zmielonej masy dodać posiekane orzechy, rodzynki, skórkę pomarańczową, jajka, masło, olejek migdałowy i całość dokładnie wymieszać.

Tak się fajnie złożyło, że cały wyjazd był trochę pod znakiem pokoi z widokiem. W drodze powrotnej było tak.

niedziela, 6 października 2013

CZEKOLADA.


Noc. Kostka sera. Gorzka czekolada. Dwie mini tortownice i jak się okazuje cztery foremki na kruche babeczki - bo tak się rozrosła ta kostka sera od dodatków. Miało być intensywnie w smaku i bardzo kremowo. Było! Takie skoncentrowane małe Co Nieco, niezwykle wyraziste i z ulubionymi przyprawami. Jedna mała tortownica wypełniona bardzo czekoladowym sernikiem została w domu, a drugą wrzuciłam rano do torby i zabrałam do pociągu. W torbie obok metalowej formy leżało coś jeszcze, mały pojemnik z ciągle ciepłym, świeżo zrobionym  karmelem z dodatkiem różowej soli himalajskiej. Solna ekstrawagancja kupiona na targu, ale jak się oprzeć temu delikatnie różowemu kolorowi. Chojnie oblany, cudownie podkreślającym smak czekolady karmelem, sernik o średnicy 12 cm podzielony na kilka kawałków - oberwało mi się, że zdecydowanie za mało. Polecam wszystkim czekoholikom.


CZEKOLADOWY SERNIK Z POLEWĄ KARMELOWĄ

C i a s t o:
100 g mąki pszennej
50 g cukru trzcinowego
50 g zimnego masła
1 czubata łyżeczka kakao
1 czubata łyżka śmietany
szczypta soli

M a s a   s e r o w a: 
300 g sera białego śmietankowego
100 gorzkiej czekolady (65-70%)
80 g drobnego cukru trzcinowego
2 jajka
1 czubata łyżka kakao
1 czubata (właściwie kopiasta) łyżka masła
1 czubata łyżeczka skrobi kukurydzianej
3/4 - 1 płaska łyżeczka suszonej kandyzowanej skórki pomarańczowej
1/2 płaskiej łyżeczki ziela angielskiego

K a r m e l (klik)

W y k o n a n i e. Tortownice należy wysmarować masłem i wyłożyć papierem do pieczenia, a foremki na tartaletki wysmarować masłem. Na stolnicę przesiać mąkę, dodać cukier, szczyptę soli i pokrojone w plasterki masło i posiekać nożem. Następnie należy dodać łyżkę śmietany i ponownie posiekać nożem. Ciasto należy szybko zagnieść i rozwałkować, wylepić nim formy, nakłuć widelcem i włożyć do nagrzanego do 180°C piekarnika. Piec przez ok. 15 minut. Czekoladę roztopić w kąpieli wodnej i pozostawić, żeby trochę przestygła (co jakiś czas mieszając). W międzyczasie zmiksować jajka z cukrem. Następnie dodać ser, szczyptę soli, masło, kakao i zmiksować do połączenia składników. Na koniec miksując wlewać cienką strużką roztopioną czekoladę, następnie wsypać przyprawy oraz łyżeczkę skrobi kukurydzianej i zmiksować na najniższych obrotach aż do uzyskania jednolitej konsystencji. Masę serową należy wylać na podpieczone kruche spody i piec w 160°C przez ok. 40-50 minut. Chłodzić przez noc w lodówce, następnie pokroić na kawałki i polać karmelem.


wtorek, 1 października 2013

KREM KRÓWKOWY.



Białe kryształki cukru zmieniające się pod wpływem temperatury w złocisty karmel. Zajęcie trochę jak dla alchemika, ale na miarę moich chemicznych zdolności. Obserwując topiący się powoli cukier, nie mogłam przegonić myśli o procesach zachodzących w jego strukturze krystalicznej. Takie pozostałości szkolnej fascynacji. Mało brakowało, żeby to błądzenie skutkowało przypaleniem karmelu. Ale udało się i  niech to będzie wpis ze specjalną dedykacją - dla Chemika! 
Krem krówkowy, jak widać na załączonym zdjęciu stał się polewą do pewnej czekoladowej słodkości, ale o tym następnym razem.

KREM KRÓWKOWY
(korzystałam z Tego przepisu)

S k ł a d n i k i:
200 g śmietanki 30%
100 g białego cukru
40 g masła
szczypta soli (u mnie ekstrawagancko - różowa sól himalajska)

W y k o n a n i e. Cukier stopić w rondlu o grubym dnie, do uzyskania złotego koloru. Następnie należy dodać kawałki masła i wlać śmietankę jednocześnie cały czas mieszając. Na koniec dodać szczyptę soli i mieszać na wolnym ogniu do momentu, aż trochę zgęstnieje i stanie się lekko ciągnąca. Autorka przepisu radzi gotowy krem przełożyć do wyparzonego słoika i przechowywać w lodówce (po otwarciu nie dłużej niż 1,5 tygodnia).

środa, 18 września 2013

KOKOSOWE BABKI Z JEŻYNAMI.


Masz ochotę na coś miękkiego i delikatnego, co kojąco kojarzy się z dzieciństwem? Co smakuje jak pieczone kiedyś wyjątkowo często kokosanki. Aromat potrafiący przywrócić wspomnienia. Spróbuj, jeśli ciepły kokosowy zapach przywołuje u Ciebie dobre chwile. Dla mnie są to małe dziecięce dłonie, wykradające z blaszki jeszcze ciepłe ciasteczka pachnące kokosem.
Wiórki kokosowe z odrobiną mąki pszennej i ryżowej zalej gorącym mlekiem gotowanym z białą czekoladą. Wmieszaj jajka, a następnie trochę jeżyn. Gorące mleko rozmiękcza wiórki i mąkę ryżową, tworząc przyjemną papkę. Po upieczeniu ta papka zmienia się w wilgotną i aromatyczną babkę. Gdybym miała limonkę na pewno starłabym skórkę i dodała do babek dla podbicia smaku. Nie miałam, dałam kandyzowany cedrat. Miała być czekolada, ale znalazłam pastylki do przyrządzania czekolady na gorąco (zwykła tabliczka będzie o niebo lepsza i intensywniejsza w smaku). Myślę, że można też z większą ilością mleka, bez proszku do pieczenia i mąki pszennej, zapiec powstałą papkę w ramekinkach - wyjdzie coś w stylu leguminy.

 KOKOSOWE BABKI Z JEŻYNAMI

C i a s t o:
150 ml mleka
100 g wiórek kokosowych
70 g trzcinowego cukru
60 g białej czekolady
50 g mąki pszennej
20 g mąki ryżowej
2 jajka
3/4 szklanki jeżyn (dałam mrożone)
1/3 szklanki kandyzowanego cedratu i/lub skórka otarta z limonki
3/4 -1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
1/3 płaskiej łyżeczki sody

W y k o n a n i e. Ciasta starcza na wypełnienie 9 silikonowych foremek na babeczki. W misce umieścić wiórki kokosowe, oba rodzaje mąki, cukier, proszek do pieczenia, sodę i skórkę otartą z limonki. W garnuszku zagotować mleko z białą czekoladą. Gorącym czekoladowym mlekiem zalać mieszankę suchych składników. Mieszać do momentu połączenia się składników i odstawić na chwilę do napęcznienia. Następnie należy dodać jajka i dokładnie wymieszać, po czym zmieszać powstałą masę z owocami. Piec w 180°C przez ok. 30 - 35 minut, do momentu aż babeczki się przyrumienią.

poniedziałek, 9 września 2013

BORÓWKI I KREM CYTRYNOWY.


Ostatnio zostałam poczęstowana wyjątkowo słodkimi borówkami. Chyba najlepszymi jakie do tej pory zdarzyło mi się zjeść. Wybierając z miski kolejne ciemnogranatowe kulki przypomniałam sobie o zrobionej jakiś czas temu tarcie. O tym, jak pewnego dnia otworzyłam lodówkę, żeby wziąć czereśnie, a zobaczyłam tekturowe pudełko wypełnione borówkami...i leżący półkę niżej serek mascarpone. Czereśnie owszem wyciągnęłam, ale razem z nimi serek, borówki, masło, śmietanę...I tak zajadając się czereśniami siekałam kruche ciasto, ścierałam skórkę z cytryn, wyciskałam sok.
Bardzo cytrynowa, bardzo kremowa letnia tarta borówkowo - cytrynowa. Kruche pachnące cytryną i zielem angielskim ciasto, mnóstwo "soczystego" kremu i świeże owoce. Głęboki smak tarty, połączenie kruchej i kremowej warstwy wciągają. Miał być jeden kawałek do śniadania, a skończyło się z na śniadaniu złożonym z paru, odkrajanych jeden po drugim kawałków...
Krem wymaga kilku czynności, ale jest nieskomplikowany i robi się go całkiem szybko. Najpierw należy przygotować (nieziemsko pyszny) angielski krem cytrynowy (Lemon curd), a potem zmieszać go ze zmiksowanym serkiem mascarpone i bitą śmietaną. Podczas chłodzenia w lodówce gotowej tarty krem tężeje, ale nie traci swojej lekkości. Łączenie kremu cytrynowego z serkiem mascarpone daje wyborny efekt.







TARTA Z KREM CYTRYNOWYM I BORÓWKAMI

C i a s t o:
250 g mąki pszennej
125 g zimnego masła
90 g cukru pudru
2 żółtka
1 czubata łyżka gęstej śmietany
skórka otarta z 1 cytryny
1/2 łyżeczki świeżo zmielonego  ziela angielskiego
szczypta soli

L e m o n   c u r d:
(na podstawie przepisu Nigelli Lawson)
150 ml soku z cytryn (zazwyczaj to 4 niewielkie cytryny)
100 g cukru  pudru
75 g masła
3 jajka

K r e m   c y t r y n o w y:
porcja Lemon curd
250 g serka mascarpone
200 ml śmietanki 30%
1 łyżeczka cukru pudru

koszyczek borówek
płatki białej czekolady

C i a s t o. Formę na tartę należy wysmarować masłem i wyłożyć papierem do pieczenia. Na stolnicę przesiać mąkę, dodać cukier puder, ziele angielskie, skórkę z cytryny, szczyptę soli i pokrojone w plasterki masło. Posiekać szybko nożem. Następnie należy dodać żółtka wymieszane z łyżką śmietany i ponownie posiekać nożem. Ciasto należy szybko zagnieść i rozwałkować. Wylepić ciastem formę, nakłuć widelcem i wstawić na godzinę do lodówki. Schłodzone kruche ciasto należy włożyć do piekarnika nagrzanego do 180°C i piec przez ok. 30 minut. Następnie wyciągnąć, pozostawić do wystygnięcia i nałożyć krem cytrynowy, a na wierzchu ułożyć owoce i posypać białą czekoladą. Wstawić do lodówki na 3 - 4 godziny, żeby krem się schłodził i uzyskał właściwą konsystencję.
L e m o n   c u r d. W garnku z grubym dnem należy roztopić masło. Następnie wlać do niego sok z cytryny i dodać cukier oraz lekko roztrzepane jajka. Cały czas mieszając gotować krem  na małym ogniu do momentu kiedy zgęstnieje, a następnie przetrzeć go przez sito do słoika. Gotowy krem należy przechowywać w lodówce.
K r e m   c y t r y n o w y. W jednej misce miksować przez chwilę serek mascarpone, w drugiej ubić śmietanę z łyżeczką cukru pudru. Do miski z serkiem mascarpone dodać Lemon curd i dokładnie rozmieszać trzepaczką do uzyskania gładkiej masy. Następnie, także przy pomocy trzepaczki, masę delikatnie zmieszać z bitą śmietaną. Krem cytrynowy rozsmarować na tarcie.


poniedziałek, 2 września 2013

À BOUT DE „SOUFFLÉ”.




Na salony śmiało wkracza jesień. Jest wietrznie, jest chłodno, wszystko zwalnia swój rytm (tego akurat mi potrzeba). Słońce wschodzi coraz niżej i cień rzucany przez budynki jest coraz większy. Poziomki na krzaczkach nadal się pojawiają, ale to już Ten moment, kiedy trzeba przestać je jeść i zacząć zbierać niewielkie zapasy na zimę. Kto wie, może wiosną znów będzie tort!
Suflet poziomkowy z białą czekoladą. Deser, który powstał trochę na pożegnanie m.in. poziomkowego sezonu, dla wykorzystania pozostałych po kruchym cieście dwóch białek, ale tak naprawdę  żeby spełnić pragnienia o poziomkowym suflecie. Marzenie o idealnie przyprawionych ciepłych poziomkach, którego zrealizowanie czekało na odpowiednią chwilę. Pikanteria zawarta w przyprawach jest wyczuwalna, ale zdecydowanie nie nachalna, ona tylko nadaje charakteru wydobywając naturalnie ciepły smak poziomek i równoważy dużą słodycz białej czekolady. Jagody dodają od siebie trochę kwaskowej nuty i pogłębiają kolor owocowej piany.
Dziękuję Tym, co dzielnie czekali aż zrobię parę zdjęć, kosztem Ich opadniętego sufletu i za pomoc przy zdjęciach również ;] (niewykluczone, że któreś z tych zdjęć jest autorstwa O.).
A na deser po deserze, Godard. Najwłaściwszy tego dnia, najsmaczniejszy i najpełniejszy nowofalowy kąsek. Ten, który wiele lat temu zapoczątkował moją miłość do krytyków i kompletnych Autorów z Cahier du Cinéma.



SUFLET POZIOMKOWY Z BIAŁĄ CZEKOLADĄ

 S k ł a d n i k i:
1/2 szklanki poziomek
1 łyżka jagód (podkręcają smak i nadają piękny kolor)
1 łyżka wody
1 łyżeczka skrobi kukurydzianej
80 g białej czekolady
1 żółtko
3 białka
1 łyżeczka cukru
szczypta soli
1/3 płaskiej  łyżeczki różowego pieprzu
parę włosków chili
masło i brązowy cukier do wysypania naczynek

W y k o n a n i e. Piekarnik nagrzać do 180°C. Przygotować 3 ramekinki, które należy wysmarować masłem i oprószyć brązowym cukrem. Owoce umieścić w rondelku na niewielkim gazie, dodać łyżkę wody i mieszając co jakiś czas gotować aż rozpadną się tworząc płynną masę. Następnie należy przetrzeć je przez sitko, aby pozbyć się pestek i już do gładkiej, przetartej masy wmieszać dokładnie łyżeczkę skrobi kukurydzianej. Białą czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej, zestawić z kuchenki i wmieszać do niej owoce, a następnie żółtko. Białka ze szczyptą soli należy ubijać na wysokich obrotach do momentu uzyskania sztywnej piany, w trakcie miksowania dodać łyżeczkę cukru. Stopniowo do masy czekoladowo - owocowej oddawać po trochę piany z białek delikatnie mieszając trzepaczką lub szpatułką. Piec około 25 minut, do momentu aż suflet ładnie się uniesie i zrumieni z wierzchu. Niestety jak to z sufletami bywa, szybko opada. Fazy największego uniesienia nie zdążyłam nawet udokumentować zdjęciem!
 


poniedziałek, 26 sierpnia 2013

NADMIAR BIAŁEK. PAVLOVA.


Kiedy zostaje się z mnóstwem białek i zapasową porcją czekoladowego kremu z tortu weselnego, można wyczarować coś pięknego. Jednocześnie kruchego i ciągnącego się, jak pianka. Oto ona, wysoka i dostojna Pavlova. Udekorowana koroną z kremu czekoladowego i najsmaczniejszymi malinami tego lata - prosto z ogródka.
Krojąc kawałek, najpierw słychać charakterystyczne chrupnięcie, a potem nóż miękko zatapia się w delikatnej piance, by na koniec znów chrupnąć - to uzależnia.

PAVLOVA

B e z a:
250 g cukru
180 g najlepiej świeżych białek
1 łyżeczka mąki ziemniaczanej
1 łyżeczka octu

W y k o n a n i e. Piekarnik nagrzać do 140°C. Na papierze do pieczenia narysować okrąg o średnicy 24 cm i położyć zarysowaną stroną na blaszce do pieczenia ciastek. Białka należy ubijać na wysokich obrotach, dodając stopniowo po łyżce cukru i miksując trochę po każdej porcji (zajęło mi to około 10 minut). Kiedy rozpuści się już cały cukier należy dodać łyżeczkę mąki ziemniaczanej i miksować około minuty, następnie dodać łyżeczkę octu i miksować 1-2 minuty. W paru ruchach wyłożyć delikatnie bezę na blaszkę, pociągając szpatułką do góry, żeby utworzyć charakterystyczny kształt korony. Piec około godziny, do momentu wysuszenia zewnętrznej części bezy. Im niższa temperatura pieczenia (120-130°C), tym lepiej, ale utrzymać mniej niż 140°C w moim gazowym piekarniku przez dłuższy czas, jest niemożliwe. Natomiast godzina pieczenia przy 140°C daje zamierzony efekt, bezę chrupiącą z zewnątrz i puszystą, ciągnącą się w środku. Przy niższej temperaturze będzie konieczny trochę dłuższy czas pieczenia.
Gotową Pavlovą przyozdobić dowolnym kremem, konfiturą, bitą śmietaną, owocami lata...Co kto lubi ;]
Przepis jest wynikiem poszukiwań inspirowanych przepisami znalezionymi w książkach i na różnych stronach internetowych.


czwartek, 22 sierpnia 2013

ZMIANA WARTY I NOWE WYZWANIE.


Szybka notatka w oczekiwaniu na uzupełnienie zaległości. Prawie 30 letni mikser Mamy oficjalnie przeszedł na emeryturę. Co prawda, po czerwcowej za-dym-ie został wskrzeszony, ale 3 minuty na wysokich obrotach przyprawiają go o zadyszkę i gorączkę, uniemożliwiając poważniejsze przedsięwzięcia. Jego następca przechodzi teraz wyczerpujące testy, uczestnicząc w moim  najnowszym cukierniczym wyzwaniu! Jest zachwyt nową maszyną, ale sentyment do starego miksera pozostanie niezmienny.
Był dzielny. Był piękny. Właściwie to dalej jest, jego wzornictwo z upływem lat na niczym nie straciło. Do tego historia przepływająca przez pręciki mieszadeł. Bił cudownie sztywne piany na francuskie makaroniki i ucierał idealnie gładkie kremy. Miał chwile słabości i zdarzało mu się zmieniać ściany w płótna Jacksona Pollocka, ale zawsze to jakiś dreszczyk emocji, urozmaicenie historii kuchennych. Moich historii, dlatego uznałam, że należy mu się te kilka zdań.
Młody miksuje właśnie mieszanki biszkoptowe, a potem zmierzy się z kremami. Czeka go wiele dziesiątek minut i wiele mieszanek. Będzie tort weselny! Ale nie taki zwykły, o nie! Będzie też specjalna konstrukcja i zabawa z kartonem, klejem i skalpelem - prawie jak na studiach!

wtorek, 13 sierpnia 2013

UCZTA NA POLU NAMIOTOWYM.



Trzy dni Nic - nie - robienia, leżenia na trawie, słuchania muzyki. Idealnie żeby odpocząć, przeżyć Coś i nie zamęczyć się tym Nic - nie - robieniem ;]. Co prawda upały dawały się we znaki spowalniając wszelkie czynności życiowe i wykańczając, ale trudno wyobrazić sobie lepszą festiwalową pogodę.
Na dobry początek mini wakacji były ciastka. Parę zdjęć, szybka przekąska i z odpowiednim poziomem cukru można ruszać na wielogodzinne słuchanie muzyki. Małe, ale sycące tartaletki, które prócz zaspokojenia ochoty na coś słodkiego świetnie poradzą sobie z niewielkim głodem. Kruche kakaowe ciasto i waniliowy sernik przemieszany z musem ze świeżych malin. Słodkie i kwaskowe jednocześnie. Wykończone odrobiną posypki z różowego pieprzu. Zapewniają słodycz i orzeźwienie. Zdecydowanie letnie klimaty!



SERNIKOWE TARTALETKI Z MALINOWYM MUSEM

C i a s t o:
250 g mąki orkiszowej
125 g zimnego masła
100 g cukru pudru
1 żółtko
1 czubata łyżka kakao
1 czubata łyżka gęstej śmietany
szczypta soli

M a s a   s e r n i k o w a:
500 g sera białego trzykrotnie mielonego
100 g cukru pudru
30 g masła
2 jajka
1 tabliczka białej czekolady
1 czubata łyżka śmietany
1 czubata łyżka skrobii kukurydzianej
szczypta soli

mały koszyczek malin
różowy pieprz do posypania
parę kostek startej białej czekolady

C i a s t o. Użyłam foremek na kruche babeczki o górnej średnicy 9 cm oraz małej tortownicy o średnicy 12 cm (równie dobrze można użyć silikonowych foremek na babeczki). Porcja kruchego ciasta obliczona została na 15 ciastek, natomiast masy sernikowej wychodzi więcej. Można upiec ją w mini tortownicy lub w dodatkowych foremkach na babeczki (w małej tortownicy upiekłam mini sernik z takimi samymi zawijasami z musu malinowego, ale bez kruchego spodu). Foremki oraz tortownicę należy wysmarować masłem. Na stolnicę przesiać mąkę, dodać cukier puder, szczyptę soli i pokrojone w plasterki masło. Posiekać szybko nożem. Następnie należy dodać żółtko wymieszane z  łyżką śmietany i ponownie posiekać nożem. Ciasto o strukturze wiórek należy szybko zagnieść i rozwałkować. Szklanką o średnicy odpowiedniej do wielkości foremek wykrawać ciasto i wylepiać nim tartaletki, które następnie wstawić na ok 90 min do lodówki. Schłodzone tartaletki włożyć do piekarnika nagrzanego do 180°C. Piec ok 10 - 15 min. Następnie wyciągnąć, nałożyć masę sernikową, a na wierzchu punktowo mus malinowy. Delikatnie połączyć masę sernikową z musem malinowym np. robiąc zawijasy przy pomocy wykałaczki. Posypać różowym pieprzem i ewentualnie tartą białą czekoladą. Do małej tortownicy wlać masę sernikową i analogicznie zrobić zawijasy z musu malinowego. Piec tartaletki i mini sernik ok 50 - 60 min w temperaturze 160 - 170°C (uroki gazowego piekarnika -  tego dnia temperatura wyjątkowo skakała). Tartaletki i mini sernik pozostawić do wystudzenia w piekarniku, a następnie schłodzić w lodówce.
M a s a   s e r n i k o w a. Roztopić białą czekoladę w kąpieli wodnej i odstawić do przestudzenia, mieszając co jakiś czas, żeby zachowała elastyczną i płynną konsystencję. Zmiksować masło z cukrem pudrem. Następnie należy dodać ser, szczyptę soli, jajka, śmietanę, skrobię kukurydzianą i miksować chwilę na małych obrotach tylko do połączenia składników. Na koniec wlewać do masy serowej cienką stróżką białą czekoladę, cały czas miksując.
M u s   m a l i n o w y. Maliny zblendować na mus i następnie przetrzeć przez sitko, żeby pozbyć się maleńkich pestek.

W rolach głównych wystąpiły dłonie: O., Ł., S. i A. ( ŁOSiA ;] )

czwartek, 1 sierpnia 2013