czwartek, 12 maja 2016

GDY PORANKI PACHNĄ BRIOSZKĄ.



Z wodą różaną, jabłkami i pokruszonymi suszonymi pączkami róż. Do tego kawa zaparzana z korzennymi przyprawami. Pachnąca radość o poranku.

środa, 13 stycznia 2016

CZAS NA BRANDY.





























Stał na półce w pewnym interesującym pod względem ingrediencji markecie. Co skłoniło do jego kupna, szczerze mówiąc to nie wiem. Może przyjemne dla oka i dotyku opakowanie, może skład całkiem przyzwoity i pozbawiony obecnych wszędzie sztuczności. A może ostatnie pozytywne doświadczenia z alkoholami - perfumami, a dokładnie z ukraińskim koniakiem, który okazał się całkiem smaczny, w przeciwieństwie do wcześniejszych zdecydowanie nieudanych prób! Sos brandy - bohater dzisiejszego sernika. Konsystencja miła i gładka, gdzieś pomiędzy naszym budyniem, a kremem patisserie. Oprócz smaku nadaje serowej masie genialnej puszystości i ptasiomleczkowości. Spód z mąką z orzechów arachidowych jest cudownie aromatyczny i czasem coś przyjemnie chrupnie. Ten sernik zniknął wyjątkowo szybko.

Dużo dobrego w Nowym Roku!




























SERNIK Z SOSEM BRANDY

C i a s t o:
1 szklanka mąki pszennej
0,5 szklanki mąki z orzechów atachidowych
4 czubate łyżki cukru
1 jajko
1 czubata łyżka śmietany
0,5 kostki margaryny
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia

M a s a   s e r o w a: 
750 g sera białego śmietankowego
300 g sosu brandy
90 g cukru
90 g masła
4 jajka
2 czubate łyżki golden syroup
1 łyżka mąki ziemniaczanej
szczypta soli

C i a s t o. Składniki na ciasto zmiksować i wylepić nim tortownicę.
M a s a   s e r o w a. Tortownicę o średnicy 24 cm należy wysmarować masłem i wyłożyć papierem do pieczenia. Mikserem utrzeć masło z cukrem i dodawać po jednym jajku cały czas miksując. Do masy dodać ser, dwie łyżki golden syroup, szczyptę soli i zmiksować na wolnych obrotach do połączenia się składników. Na koniec dodać sos brandy oraz łyżeczkę mąki ziemniaczanej i krótko miksować. Masę serową wylać do wylepionej ciastem tortownicy (którą wraz z naczynkiem wypełnionym gorącą wodą ustawić na blaszce do pieczenia ciastek) i piec w kąpieli wodnej, w temperaturze 160° - 170° C przez ok 80 minut. Po upieczeniu pozostawić w piekarniku do wystudzenia, a następnie chłodzić w lodówce.
















poniedziałek, 13 lipca 2015

BABECZKI.

Uwielbiam ten moment, kiedy znajduję w skrzynce listy i maile na które bardzo czekam, których się nie spodziewam ale o których nieśmiało marzę. I tak pewnego wiosennego dnia znalazłam krótką wiadomość. Już począwszy od tytułu pojawił się uśmiech na twarzy. W treści prawie magiczne słowa. Tort weselny. Babeczki. Szybko przeszło do konkretów. Zostałam obdarzona ogromnym zaufaniem i dostałam dużo swobody w kwestii wykonania. Z Karoliną i Marcinem współpracowało się wspaniale. Zbuntował się tylko mikser, ale przyzwyczaiłam się do tego, że sprzęty elektroniczne mnie nie lubią. Trudno. Najważniejsza jest makutra  - to bez niej nie będzie aksamitnego kremu. I najwspanialsi na świecie pomocnicy, bez nich nie poszłoby tak sprawnie. Dziękuję Wam!

Zdjęcia wykonane przez:
Ania i Kamil  szyszka.com.pl


I ta chwila, kiedy goście dobierają się do tortu. Trochę niepewności, stres. Potem łyżka, widelec, odwijanie osłonki, pierwszy gryz. Kiedy pojawia się uśmiech na twarzach mija całe zmęczenie, czuje się wtedy radość.
 
























Z Panną Lilą, która pomagała i dokumentowała ;]
 
Będzie tu jeszcze edycja, z relacji Panny Lili, trzeba tylko odzyskać stracone po formacie zdjęcie ;]

OKNO NA PODWÓRZE.






























Tydzień nieobecności i wygrzewające się na słonecznym parapecie krzaczki przeobrażają małe białe kwiaty w czerwone, słodkie i aromatyczne owoce. Takie powroty lubię! Pierwsze większe zbiory w tym roku, a ilość kwiatów na ośmiu krzaczkach zwiastuje zbliżający się pyszny czas i... nowe poziomkowe eksperymenty.








sobota, 4 kwietnia 2015

MIĘDZY ŚWIĘTAMI.

 
Mijały miesiące, a wraz z nimi historie. Takie które się zaczynały, które się kończyły i które trwają nadal. Piękne i bolesne. Różne. Ale wszystkie będące częścią pewnej całości. Byli ludzie pełni smutku lub radości,  podchodzący do życia z dystansem ale i z pełną akceptacją. Niezwykle fascynujący. Każdy moment, każde zdarzenie było potrzebne, niezależnie od tego, co niosło ze sobą. Bo wszystko jest częścią pewnej całości, nas samych. To, co nam się przydarza, może ma na celu sprawić, abyśmy stali się lepszymi ludźmi. Prawdziwymi. Z pewnymi rzeczami trudno się pogodzić, ale czy bez nich mielibyśmy szanse być tym, kim możemy być...?

Trochę melancholijnie, ale taki też był ten czas. Jadąc rowerem i czując na twarzy z jednej strony gorące słońce, a z drugiej mroźny wiatr myślałam o tym, jak wszystko jest zmienne i gwałtowne. Skrajności istnieją obok siebie tworząc jedność. 
Trzeba znaleźć w sobie siłę, żeby nauczyć się akceptować to współistnienie, które jak mu się dokładniej przyjrzeć, jest naprawdę piękne. Niezwykle poruszające i potrafiące przywołać najszczerszy uśmiech.
Życzę Wam odwagi, dostrzegania piękna tam, gdzie trudno je znaleźć, a także umiejętności dzielenia się uczuciami w sposób zupełnie bezinteresowny. Często to najtrudniejsze, jest jednocześnie tym najważniejszym, najpiękniejszym i tym, co potrafi dać poczucie pełni.

Dominika

W DOLINIE TOPINAMBUROWYCH MUMINKÓW.



Jak oswoić topinambur? Magiczna prawie nazwa porusza wyobraźnię. Prowokuje, żeby się nim pobawić i stworzyć coś na przekór jego wyglądowi, konsystencji i podstawowego przeznaczenia. To, że pomyślałam o słodkim nie dziwi mnie w ogóle, ale skąd chałwa? Nie wiem, to było tak oczywiste, że nie było żadnego "ale", żadnej wątpliwości i najmniejszej nawet dyskusji. Całkowita pewność, to dziwne uczucie mówiące, że po prostu musi tam się znaleźć. Topinambur, chałwa i trochę kakao, głównie dla piękniejszego koloru, ale też świetnie uzupełniło smaki. Ciasto wyszło pulchne, wilgotne i miało w sobie to coś. Słodkie, ale nie za bardzo, o wielowarstwowym smaku, w sam raz do doszukiwania się poszczególnych składników w każdym następnym kęsie. I tych kęsów uzbierał się calutki las...
Uzależniające i trochę bajkowe.




CIASTO Z TOPINAMBUREM I CHAŁWĄ

S k ł a d n i k i:
400 g topinamburu oskrobanego i startego na średnich lub drobnych oczkach
150 g maki pszennej
100 g mąki graham typ 1850
150 ml oleju
130 g cukru
150 g chałwy
120 ml jogurtu z dodatkiem serka mascarpone lub jogurtu greckiego
3 jajka
1 łyżka kakao
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody
szczypta soli

P r z y g o t o w a n i e. Użyłam wysmarowanych masłem i wysypanych mąką różnych foremek: muminka, misia, 5 małych i 1 większej choinki oraz 4 silikonowych foremek na babeczki. Foremki wstawiłam dodatkowo na blaszkę do ciastek. Piekłam w piekarniku gazowym.
Topinambur zważyć, dokładnie wyszorować i oskrobać ze skórki. Następnie zetrzeć na tarce na średnich lub małych oczkach. Odstawić na sitku do obcieknięcia. Mąki zmieszać z proszkiem do pieczenia, sodą i kakao. Chałwę zblendować z jogurtem, dodać po kolei jajka, olej, cukier i po każdym składniku zmiksować. Następnie połączyć z produktami sypkimi i zmiksować. 
Na koniec wmieszać dokładnie widelcem topinambur. Piekarnik nagrzać do 180°C i piec  przez 40 minut.